„To Nie miał być zwyczajny dzień. (…) Perfect wracał po 7 latach. Po nagraniu świetnej płyty „Jestem”. Miał być cudowny koncert. Miały być niespodzianki. (…)” Tak opisuje to wydarzenie Marek Niedźwiedzki, na wewnętrznej stronie okładki Perfect Live 1995.
Niedźwiedź zachwala koncert, nie ma mu się co dziwić, był świadkiem tych wydarzeń. Teraz, po prawie 20 latach od tego czasu zapis imprezy trafił w moje ręce. I wiecie co? Jestem pod wrażeniem.
Jasne, płytka ma wiele nieprzychylnych recenzji. Są uwagi odnośnie ilości fanów (fakt, korty Legii są trochę pustawe), nagłośnienia (bywało lepsze), jak i faktu, że samego koncertu nie zremasterowano. Moim zdaniem to jednak szukanie dziury w całym, a brak edycji (poza nowym montażem materiałów) jest zdecydowanym plusem tego koncertu.
Tak, wraz z pierwszymi sekundami Perfect Live 1995 przenosimy się nie tyle w 1995 rok, a wręcz w imprezy z lat 80-tych. Gdzie indziej bowiem możemy zobaczyć faceta, który w trakcie koncertu wchodzi na scenę, podłącza się kablem i zwyczajnie zaczyna sobie stroić gitarę. Dariusz Kozakiewicz chwilę później daje popis swoich umiejętności, a dobrych gitarzystów nigdy za wiele.
Zresztą nie tylko on jest tutaj gościem. Mamy Polę Raksę (która dostaje bukiet kwiatów w trakcie Autobiografii), Krzysztofa Cugowskiego (Nie płacz Ewka), a nawet – Czesława Niemena, który śpiewa Dziwny jest ten świat.
Może całość nie brzmi tak, jak teraz brzmią „studyjne” koncerty, ale Perfect Live 1995 ma swój urok. Dla fanów Perfectu nie trzeba polecać, i tak już to mają. Dla innych – mogę, gdyż to po części dokumentalny (takich imprez już nie ma), a po części rozrywkowy tytuł. Jeśli nie oczekujesz idealnego dźwięku, nie zawiedziesz się.