
Jest już zimno, a nic tak nie rozgrzewa, jak dobre jedzenie. Dlatego też polecam coś prostego i smacznego: Szaszłyki z ziemniaczkami z pieca (czy piekarnika).
Co w tym ciekawego? Smak i fakt, że nie trzeba się przy tym szczególnie mocno napracować, a i tak efekty będą bardzo pozytywne. W moim wydaniu co prawda wymagało to chwili przygotowań, ale i tak nie było źle.
Co potrzebujemy?
- Do ziemniaków:
– Ziemniaki (kilkanaście sztuk)
– Czosnek (1 główka wystarczy)
– 2 kostki rosołowe - Do mięska:
– mięsko (w moim wydaniu piersi z kurczaka)
– boczuś (fajnie się komponuje)
– 2-3 papryki (najlepiej w różnych kolorach)
– Cebula (u mnie czerwona, dla koloru)
– przyprawy, które macie pod ręką (wymienię niżej) - Do sosu – standardowo:
– Czosnek
– majonez (2-3 łyżki)
– jogurt naturalny (najlepiej gęsty, mały)
– ew. zioła ;)

Ziemniaczki obieramy, myjemy (jakby ktoś zapomniał), kroimy na połowę i umieszczamy w naczyniu żaroodpornym. Nacinamy je trochę od góry (nie widać na zdjęciach) i zalewamy bulionem (kostka + woda), tak by nam je przykryło. Nie solimy, bo kostki i tak są strasznie słone, więc po co to dublować.
Do ziemniaków wkrawamy czosnek, możemy dorzucić też trochę wyciśniętego. Całość zamykamy wieczkiem naczynia i wstawiamy na 180-200 stopni do piekarnika na jakieś 90 minut. W tym czasie ziemniaczki powinny ugotować się nam w bulionie. Ważne jest, by po tym czasie pozostawić je w działającym piekarniku, jedynie zdejmując górę naczynia w celu odparowania płynu. Po kolejnych 15 minutach powinniśmy zobaczyć efekty – ładną, czosnkową galaretkę ;)
Ziemniaczkami dzielimy się z pozostałymi domownikami i wsuwamy patrząc, jak im się uszy trzęsą ;) Choć pyszne, mają być tylko dodatkiem, więc w tak zwanym międzyczasie przygotowujemy szaszłyki:

Najlepiej najpierw przygotować sobie mięsko, czyli obtoczyć w przyprawach (zioła prowansalskie, słodka papryka i to, co macie pod ręką i lubicie) i oliwie, dodać np. musztardę (płaska łyżka wystarczy, a fajnie komponuje się z kurczakiem), po czym podsmażyć je na patelni. Oczywiście nikt nie broni nam nabić całość na patyki i piec kompletnych szaszłyków w piekarniku, ale ja chciałem się pobawić, więc:
- uprzednio przygotowane mięsko podsmażyłem i odłożyłem (kilka minut)
- pociętą paprykę podsmażyłem i poddusiłem (kolejne kilka minut)
- boczek w dość grubych plastrach też podsmażyłem, co by nie czuł się opuszczony (tak, też zajęło mi to kilka minut)
- o cebuli zapomniałem, co widać na zdjęciach, a przy moim choróbsku stwierdziłem, że jej nie zjem, ale ładnie wyglądała na zdjęciach i na talerzu, więc została.
Całość nabiłem na patyki do szaszłyków (inaczej: duże wykałaczki), dzięki czemu w czasie, gdy ziemniaczki dochodziły, szaszłyki osiągnęły właściwą temperaturę do konsumpcji.
Sosik robiony przy okazji, by zająć ręce w wolnych chwilach – wymieszany majonez, gęsty jogurt naturalny i czosnek. Można też dodać zioła, uprzednio wrzucone na sitko i przelane wrzątkiem, bo tak smakują zupełnie inaczej, niż wtedy, gdy na sucho dodajemy je do sosu.

Smacznego :)