Czuliście kiedyś pełną niemoc? Niemożność zmuszenia się do czegokolwiek zaawansowanego? Ot, idziecie po linii najmniejszego oporu, albo odsuwacie wszystko co się da na jutro, a potem na kolejne jutro?
Cóż, jak widzicie po blogu, miałem tak przez pewien czas z wpisami. Nieregularne, rzadkie, pisane z doskoku. Zdarza się każdemu, czyż nie? Kalendarz już pomaga, zresztą zły okres już przeszedł i teraz chce mi się bardziej. Gorzej, że ciągle trwam w tym złym czasie, jeśli chodzi o gotowanie.
W ostatnich tygodniach z chęcią robię makarony z sosem pomidorowym lub mięsko z piekarnika. Nic specjalnego, prawda? Jasne, jem też wiele innych rzeczy, ale jakoś nie mam weny, by stworzyć coś nowego, coś specjalnego.
Być może teraz się to zmieni, bo kuchnia przeszła małą modernizację – jest już większa lodówka, jest nowy blacik, tylko piekarnik gazowy pozostał na miejscu (swoją drogą, tragiczny – nadaje się tylko do pieczenia mięsa). Trzymajcie kciuki, bo jest za co ;)