Właśnie wróciłem z Multikina, miejsca, do którego już raczej nie trafię, chyba że ktoś mi je poleci słowami „Maciek, dużo się tam zmieniło i warto tam iść.”
Oglądałem Rush i tylko dlatego, że ten film jest naprawdę dobry, wyszedłem z dużym uśmiechem na twarzy. Ja rozumiem, że w kinie mogą być reklamy, ale – bez jaj – nie po to płacę tyle za bilet, by oglądać PONAD 30 minut reklam.
Podejrzewam, że znalazło by się wiele osób, które przyszły by godzinę przed seansem oglądać reklamy i zapłacić mniej za bilet. Jeśli ja płacę pełną kwotę za wstęp to jestem w stanie zaakceptować krótką reklamę, kilka zwiastunów i chcę zobaczyć film, na który idę.
Rush mieli grać o 20.30, więc na sali byłem kilka minut wcześniej. Seans zaczął się jednak dopiero po 21, tak więc albo kino wprowadza widza w błąd (na bilecie mam jak byk 20.30), albo naprawdę zostałem mocno wydojony.
Patrząc z tej perspektywy, nie ma się co dziwić, że ludzie nie chcą chodzić do kina, a filmy odpalają na coraz lepszych kinach domowych, czy wprost na komputerze – bo koszt podobny, a komfort oglądania (w przypadku małej sali / dobrego kina domowego) porównywalny.