W zeszłym tygodniu udało mi się zerknąć do polskiej stolicy Tatr i korzystając z czasu wolnego, pospacerować chwilkę ciesząc się słońcem. Nie byłem tam już kilka ładnych lat i muszę przyznać, że Zakopane zaskoczyło mnie – i na plus, i na minus.
Z jednej strony mamy zabiegane Krupówki i drogę do Gubałówki, gdzie tak naprawdę każdy chce nam coś wcisnąć, a niektóre miejsca zdecydowanie nie kojarzą się z górami, ktoś chce zrobić sobie z nami zdjęcie, ktoś inny nawołuje, by kupić serek, albo wstąpić tu i tam.
Mnie osobiście punkty takie jak Coctail-Bar Omlet i Góral Burger odstraszają, podobnie jak chińsko-góralskie centrum z 50+ sklepami, nie wspominając o Karczmie z zapiekankami i pizzą. Ja wiem, że zjeść gdzieś trzeba, a ludzie są przyzwyczajeni do śmieciowego jedzenia, ale to mi zdecydowanie nie pasuje.

Z drugiej mamy piękny, odnowiony park miejski, w którym nie ma specjalnego ruchu. Przez to zachęca, by przejść się Alejką Białego Misia, a potem skręcić w tą, która nosi imię Śpiących Rycerzy. Cieszy mnie, że nawet w takim mieście znalazło się miejsce, w którym można w spokoju przysiąść na ławeczce i chwilkę odpocząć.



Czy Zakopane jest jednak odpowiednim miejscem dla mnie? Niekoniecznie, bo pomimo uroczego parku miejskiego nie oferuje zbyt wiele, przynajmniej dla mnie. Jeśli udajesz się w góry, chcesz gór, a dla mnie tutaj wszystko jakoś się zatraciło. Dla mnie Zakopane zbyt mocno przypomina kramik, jest zbyt komercyjne i jeśli miałbym wypoczywać, to raczej gdzieś indziej. Przyznaję jednak, że byłem tam zaledwie kilka chwil, więc może to miejsce przy bliższym spotkaniu zyskuje.