Chodzi lisek koło drogi, nie ma ręki ani nogi… Pamiętacie taką zabawę z dzieciństwa? Mi się przypomniało wczoraj, gdy natknąłem się na liska, który niestety pomimo kompletu nóg już nigdzie sobie nie pójdzie.
Wczorajsze stworzonko dostało imię – Misio, po czym rozpoczęliśmy dochodzenie w sprawie jego przedwczesnego zgonu. Jako, że zdążył się już trochę wysuszyć, nie było łatwo, ale ostatecznie stwierdziliśmy, że musiał dostać się w niepowołane miejsce (składowisko), poruszyć co nie trzeba i dostać czymś ciężkim. Potem grzecznie przeleżał ze dwa sezony, by teraz w spokoju leżeć dalej.
Nawet, jeśli miał wściekliznę, już jej nie ma. Jest suchy na wiór, więc nie sądzę, by mogło się w nim coś jeszcze czaić. Na wszelki wypadek nie ruszałem go, choć może kiedyś przyjdzie mi do głowy jakiś ciekawy pomysł i zobaczycie fotki Misia w innych okolicznościach.



I na koniec film poglądowy ;)