Nie lubię skansenów – kojarzą mi się z wsią kilka wieków wstecz. Pomimo tego zdecydowałem się niedawno odwiedzić ten, w okolicach którego przyszło mi mieszkać. Efekt? Odkryłem, że skansen w Kolbuszowej to całkiem fajne miejsce, do którego z chęcią wpadnę od czasu do czasu.
Nie upadłem na głowę, nie zmieniłem diametralnie zdania i podejścia do takich obiektów. Skansen traktuje jako miejsce, w którym można miło spacerować – ot, taki zaawansowany park. Ludzi niewiele, jest i woda w okolicy (i komary, niestety), a także mały sklepik-kawiarnię, który można odwiedzić w wolnej chwili.

Zobaczyłem tylko część zabudowań, gdyż upał był niemiłosierny, a mnie brakowało siły, by iść dalej. Wiem jednak, że wrócę tam na niejeden spacer, a może nawet zdecyduję się na jakąś imprezę cyklicznie organizowaną w skansenie? Posłucham lokalnej muzyki, spróbuję lokalnych przysmaków i zwyczajnie będę dalej poznawał okolicę?

