W piątek zadzwonił do mnie znajomy i zaproponował mi szybki wypad do Gdańska. Nic specjalnego, ot droga tam i z powrotem, jedno spotkanie, trochę wolnego czasu. Stwierdziłem, że skoro trafia się okazja, zobaczę morze.
Czasem nie wypada odmawiać, tym bardziej, że oglądanie morza przy ostatnio panujących temperaturach było kuszące. Stwierdziłem też, że z chęcią śmignę sobie świeżą rybkę, a potem przejdę się po starym mieście.
Cóż, nie wszystko poszło zgodnie z moimi planami, ale tak to jest, jak się nie sprawdzi prognozy pogody. Gdy wyjeżdżałem było bardzo ciepło, jednak na miejscu natknąłem się na duże zachmurzenie i temperatury oscylujące pomiędzy 5 i 7 stopniami.
Było zimno, nieprzyjemnie i trudno było sobie to jakoś osłodzić. Nad morzem byłem, ale jakoś chęci do spacerowania gdzieś uciekły. Rybki świeżej nie znalazłem, choć mocno się starałem. Stare miasto mnie zniechęciło i zwyczajnie stwierdziłem, że czas wracać.
Może popełniłem błąd i byłem zaledwie kilka metrów od miejsc, w których tętniło życie. Przenikliwe zimno sprawiło, że nie próbowałem przekonać się do zwiedzania dalszego obcowania z tym miastem.





Nie skreślam Gdańska. Pewnie kiedyś tu wrócę, gdy będzie ciepło, ja będę miał chęci, siłę i kogoś, z kim łatwiej będzie mi odkrywać piękno tego miasta.