Coffeeheaven Express na stacjach Shell – zdecydowanie nie polecam i nie zachęcam, a wręcz przestrzegam i odradzam. Dawno takiego syfu nie piłem. Jeśli będziecie mieli okazje tego spróbować, odpuśćcie i kupcie sobie kawę w puszce, albo zatrzymajcie się gdzieś indziej.
Przyznam, ze średnio przepadam za sieciówkami, choć może to dlatego, że jeszcze nie udało mi się trafić na taką, w której kawa naprawdę by mi smakowała. Jasne, piję espresso tu i tam, ale ciągle sieci kawowe nie są moim pierwszym wyborem.
Tak czy tak, w sieciówce mamy choć ekspresy. Na Shellu, który czasem odwiedzałem, było znośnie, ale nie cudownie. Teraz jednak w miejsce dawnego ekspresu mamy 425 kilogramową maszynę Coffeeheaven Express. Zamiast kawy mamy koncentrat. Espresso zupełnie zniknęło, a to co jest, pozostało chyba tylko dla bardzo zdesperowanych. Widziałem jak wygląda kawa czarna. Najpierw leci kubek lekko brunatnej wody, w którym na koniec ląduje koncentrat i zabarwia całość. Zdecydowałem się więc na Mokkę (Mocha), która nie smakuje jak mieszanka kawy, czekolady i spienionego mleka. Zamiast tego mamy jakieś szczyny…
Wybaczcie, ale moje poświęcenie ma granice. Co prawda chyba odezwała się we mnie krakowska nuta i po 5 saszetkach cukru udało mi się to przełknąć, ale efekty tego doświadczenia zdecydowanie nie warte są przytaczania.
Tak więc uważajcie – i miejmy nadzieję, że to CH na Shellu pod Częstochową to wybryk właściciela, a nie polityka marki. Pijmy i chwalmy sobie dobrą kawę, a gównianą omijajmy szerokim łukiem. Ja stacje muszę ograniczyć o tą jedną i od teraz albo Orlen (znośna, ale tylko Espresso), albo BP, gdzie rano zwykle biorę zestaw cappucino z rogalikiem czekoladowym na gorąco. Zawsze na miejscu.