Edyta Górniak, ta od hymnu w Korei, ponownie się popisała – tym razem zamiast mało znanego na zachodzie Mazurka Dąbrowskiego, wzięła się za utwór troszkę bardziej rozpowszechniony na naszym globie. Oczywiście zrobiła to w swoim stylu – tym niepowtarzalnym…
Próbuję to sobie jakoś wytłumaczyć, ale nawet jeśli biorę pod uwagę imprezę, przy której śpiewała, nie jestem w stanie znaleźć sensownego wyjaśnienia. To jest straszne, przynajmniej dla mnie.
Dla przypomnienia – oryginał:
A najlepsze jest to, że Edytę bardzo lubiłem – wiele lat temu, gdy debiutowała na rynku. Do dziś z przyjemnością potrafię posłuchać jej pierwszej płyty. Więc na pocieszenie polecam Dotyk…