Cały czas w drodze, tylko przepakowuję torby, albo wymieniam je – ta na wyjazd w jedno miejsce, ta w drugie. Nie mogę zagrzać miejsca, jeszcze – ale to tylko okres przejściowy. Zresztą kto wie, może już niedługo wszystko się wyjaśni.
Tak, obiecywałem sobie pisać co dwa-trzy dni, ale przez ostatni tydzień nie miałem na to szans. Od wyjazdu we wtorek do wczoraj zrobiłem jakieś 3000 kilometrów, a z komputera tak na spokojnie korzystam dopiero teraz. Nie, żeby 3000 kilometrów było jakąś specjalnie dużą wartością, bo ogólnie trochę jeżdżę, ale… wyspałem się też dopiero dzisiaj.
Wiem co chcę, wiem jak to osiągnąć. I jak kiedyś wspominałem, jestem na właściwej drodze i choć chwilowo trudno jest określić moje miejsce zamieszkania. Tymczasem żyję na walizkach, dzieląc swój czas na trzy miasta, a w jednym z nich nie mam utrudniony dostęp do sieci.
Nie narzekam, co to, to nie. Nie można narzekać, gdy jest się szczęśliwym i czerpie satysfakcję z pracy. Wszak trzeba starać się robić to co się lubi, a odpukać – póki co tak właśnie jest. I tylko czasem trudno mi wszystko pogodzić, ale nikt nie mówił, że cały czas będzie z górki.
