Jednej z ostatnich nocy, nie mogąc zasnąć, trafiłem na dziwny program w TV. Cztery Kobiety dyskutowały przy kawie na temat tzw. cichych dni i ich wpływu na związek. Jedna z nich stwierdziła, że mogą doprowadzić one związek do upadku. Miała rację.
Obserwuję, czytam, rozmawiam, poznaję. Mam tak od dawna. Widzę, że czasem zupełnie udane związki rozpadają się przez głupoty. Bo jak inaczej nazwać fakt, że dwoje kochających się ludzi ni z tego, ni z owego porzuca to wszystko, co między nimi było? Ot tak?
Jasne, zdarzają się problemy, ale trzeba ze sobą rozmawiać. W każdym związku zdarzają się ciche dni, gdy jedna ze stron trawi w sobie niektóre sprawy i myśli, nim podzieli się nimi ze swoim partnerem.
Gorzej, jeśli ona milczy, bo chce go ukarać, coś na nim wymóc czy też dać coś do zrozumienia. On zwykle próbuje ją zrozumieć, dotrzeć do sedna sprawy, ale jeśli nie widzi powodu cichych dni, może być dużo gorzej.
Wtedy mężczyzna zaczyna zastanawiać się, czy Kobiecie jeszcze na nim zależy, czy jej uczucia nie wygasły. Na pytanie ‚co się stało’ słyszy ‚nic’ – i zaczyna w to wierzyć. Ona z kolei widząc, że on nie stara się zrozumieć czy też naprawić błędu, sama zaczyna zastanawiać się nad przyszłością tego wszystkiego.
I co wtedy? Dwoje tak bliskich sobie ludzi zaczyna się od siebie odsuwać. Pojawia się problem braku zrozumienia i fakt, że zaledwie jedna iskra może spowodować wybuch, który zaprzepaści całe ich dotychczasowe starania.
Jeśli się chce, można wszystko przetrwać, ale trzeba ufać sobie, wierzyć i rozmawiać, nim jest za późno…