Czasem zdarzają się chwile, w których mamy wszystkiego dość. Świat wokół nas wali się, pech goni pecha i zaczynasz zastanawiać się, czy czasem nie udać się na jakieś egzorcyzmy. Nie martw się jednak, po mrocznych chwilach wychodzi słońce, które przyćmi to wszystko. Wiem co mówię, przeżyłem to już nie raz.
Dziś miałem bardzo udany dzień. Niby nic się nie wydarzyło, jednak całe moje ciało przeszywa radość i zadowolenie. Jeszcze rano powiedziałbym kwaśno ‚zobaczymy co jeszcze mi się przytrafi’, teraz jednak myślę tylko o tym, co dobrego mnie czeka. Bo wiem, że świat stoi teraz przede mną otworem, a ja realizuję swoje cele.
Czy mam powody do narzekania? W ciągu ostatnich dni przeżyłem awarię hydrauliki w mieszkaniu, atak CU, gdy byłem bardzo daleko od domu, trochę różnego rodzaju spięć, czy też zgon mojego samochodu (no dobra, jeszcze nie jest na złomie, ale to już stan agonii). Jeśli dorzucić do tego jakiś spóźniający się przelew, permanentny brak czasu, czy też kilka innych drobiazgów, wypadałoby ubrać się w garnitur, położyć prosto i poczekać, aż zabiorą nas mili panowie.
Czy warto przejmować się tym wszystkim? Zdecydowanie nie. Hydraulikę można (a nawet wypada) naprawić, atak przeżyć (jak wszystkie poprzednie), a samochód to tylko samochód – nie ten, to inny. Pozostaje sobie zadać jedno proste pytanie – czy poddamy się temu, co złe. Trzeba przejść ponad niektórymi sprawami. Przez chwilę samopoczucie może być marne, ale im wcześniej się z tego otrząśniemy, tym lepiej dla nas.
Kiedyś pewnie już to pisałem, ale przypomnę: Jeśli nie masz na coś wpływu, nie stresuj się tym, nie przejmuj, odpuść sobie temat i żyj dalej. To tylko pewne doświadczenia, ale nie warto ich roztrząsać zbyt długo. Trzeba stawić czoła wyzwaniu, wyciągnąć wnioski i nie oglądać się za siebie.
Ja dziś podjąłem pewne decyzje, zobaczyłem kolejne dobre znaki i wiem, że jestem na właściwej drodze. Mam tylko jedną, małą prośbę – nie trzymaj za mnie kciuków, bo tu nic nie zależy od szczęścia. To tylko kwestia czasu.