Sterydy, jakbyśmy ich bardzo nie lubili, czasem nas ratują. Wpływają na bardzo wiele rzeczy, mają mnóstwo skutków ubocznych, ale czasem zwyczajnie nie ma wyjścia. W tym roku na szczęście byłem tylko na małych dawkach i już jestem ‚czysty’. Oby jak najdłużej, ale pozwólcie, że się w to zagłębię.
Trafiłem na pytanie na jednym z for dyskusyjnych – jak postępować ze sterydami. W czasie swojej choroby trochę tego doświadczyłem, wliczając w to łączenie ich z immunosupresantami*, ale i tak trudno mi się spierać, czy moje rozwiązanie jest najlepsze przy CU.
Jeśli chodzi o sterydy, kiedyś używałem Encorton, ale w tej chwili to głównie Metypred, w dawkach do 32 mg (raczej 16), gdy jest naprawdę źle, lub w 4-8, gdy jest ‚zwyczajnie’ źle. Dawki oczywiście dobrane przeze mnie, po obserwacji organizmu i konsultacji z lekarzem. Bardzo nie lubię sterydów, więc biorę je stosunkowo rzadko, gdy muszę – bo jest zdecydowanie niefajnie i za diabła nie chce się poprawić.
Jak postępować ze sterydami?
Przyjmijmy, że je bierzemy, bo musimy. Organizm nie da rady bez nich, a my już nie widzimy innego wyjścia z sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Dieta dietą, ale zwyczajnie choroba się rozkręciła i nie widzimy ratunku. Bierzemy przyjętą dawkę, po czym czekamy, aż się zacznie uspokajać. Bierzemy tak z tydzień, dwa, czasem miesiąc – jest poprawa. I co wtedy? Cóż, ja zwykle zmniejszam dawkę o połowę, ale nie radzę tego robić, jeśli nie znacie dobrze swojego organizmu. Bardziej opłaca się schodzić małymi krokami – np. z 32 na 28 lub 24 mg, kolejne dwa tygodnie i przy dobrym układzie – kolejny krok, a przy nawrocie – powrót do dużej dawki lub też zmniejszenie kroku o połowę.
Oczywiście wszystko to powinno się konsultować na bieżąco z lekarzem. To istotne, bardzo istotne. Wychodzenie ze sterydów może trwać długo, czasem bardzo długo i powinno być kontrolowane. Wraz ze sterydami, do naszej diety powinny dołączyć leki wspierające – głównie żelazo (to jest naturalne, bo przecież tracimy je w zaostrzeniu), oraz leki wzmacniające kości i zapobiegające osteoporozie, bo niestety sterydy strasznie pustoszą nasz organizm i możemy się nieźle na nich przejechać.
Ja w tym roku miałem szczęście – po zeszłorocznym ataku i trzymiesięcznym wykluczeniu ze społeczeństwa, w tym sezonie jedynie dwukrotnie wchodziłem na sterydy, w dodatku w dawkach do 4 mg, więc jakby ich wcale nie było. Teraz czuję się dobrze, mam dobry (a nawet zbyt dobry) apetyt i nawet czasem pozwalam sobie na jakieś drobne eksperymenty. Wiem jednak, że muszę uważać, szczególnie teraz, bo prowadzę dość intensywny tryb życia. I choć miewam chwile spokoju i lenistwa, nie chcę złapać się w ‚eksperyment’ i stracić to, na co teraz pracuję.
A wam (i sobie) życzę zdrowia – bez sterydów…
*Immunosupresanty (w moim przypadku immuran) pomagają także walczyć z chorobą, ale jakoś nigdy się do nich nie przekonałem – miałem je w jednej terapii i zrezygnowałem nie widząc sensu, ale ja jestem uparty i skłonny do podejmowania ryzykownych decyzji.