Ostatnie dni minęły mi bardzo szybko. Było intensywnie, pracowicie, ale także znalazła się chwila na relaks i oddech. Przeczytałem kilka książek, odwiedziłem kilka ciekawych miejsc, a niektóre odkryłem na nowo. Gdy ukazywały się ostatnie teksty, byłem już bardzo daleko od domu, wyłączyłem telefon i oderwałem się, było mi to potrzebne.
Szukam swojego miejsca, działającego na mnie bardzo pozytywnie. W znacznym stopniu jest to ciągle Żylina, która mnie uspokaja i bardzo mi się podoba. Lubię usiąść tam sobie w kawiarni czy też na ławeczce niedaleko jakiejś fontanny (odkryłem ostatnio kolejną) i chwycić książkę lub zwyczajnie – przyglądać się temu, co mnie otacza.
Na szczęście dane było mi skorzystać z jej uroków w ostatnim czasie, ale ważne jest także takie miejsce w Polsce. Dlatego też przeskoczyłem kilka metrów w stronę Beskidów. Na chwilę pojawiłem się na Równicy, z którą mam przyjemne wspomnienia z młodości, a następnie pojechałem dalej, trochę klucząc, by znaleźć przyjemny szlak w lesie, rzekę i ławeczkę, koło której nikt się specjalnie nie kręcił.
Tak, ostatnie dni były pozytywne, oby takich było więcej. Teraz jestem już w domu, pewnie nie na długo. Muszę sobie co nieco przemyśleć, rozważyć, a następnie wprowadzić w życie to, co ostatnio przebija mi się mocno do świadomości.