Atak nie jest przyjemną rzeczą. Ani dla nas, ani dla osób postronnych. O ile jednak ktoś zupełnie obcy może to olać, już znajomy ma większy problem, szczególnie gdy nie jest na to przygotowany, a przygotowanie zapewnia dopiero przeżycie ataku. A my, chorzy na CU, mamy niestety pewną dodatkową dolegliwość – głupotę: ‚bo przecież nie zaszkodzi’.
Zdarza mi się miewać ataki, ale zwykle lubię radzić sobie z nimi w samotności. Tak jest mi dużo łatwiej – nikt nie widzi mojego bólu, którego nie da się ukryć przed innymi. Czasem to tylko kilka godzin, czasem kilkanaście. Gdy jest naprawdę źle, wchodzą sterydy i zaczyna się walka z organizmem. Woda, dużo wody, mało pokarmów – najlepiej z tzw. diety bezresztkowej lub mało-resztkowej.
Wiem, łatwo się mówi, przeżyj to w samotności, ale mało kto jest przygotowany na coś takiego, jeśli chodzi o osoby postronne. Ba, nawet bliscy mają z tym duże problemy, więc po co ich martwić? Ludzie wokoło są problemem. Jeśli zdarzy Ci się atak u Ciebie w domu, nie ma tragedii – ot, wystarczy przeprosić znajomych na parę chwil, a potem w miarę możliwości zakończyć spotkanie i zostać samemu, by poświęcić kilka godzin na dojście do siebie. Niestety czasem dorywa nas coś takiego poza domem.
Jakiś czas temu zdarzyła się taka sytuacja. Nie dość, że już byłem dość mocno podrażniony (to da się wyczuć), to nie ograniczałem się specjalnie w kwestii diety na miejscu. Na koniec jednak przesadziłem, nie pamiętam już z czym, i mnie dorwało. Nic tragicznego, ot zrobiłem się biały jak ściana, przeprosiłem na kilka chwil i trochę poszarpało moim organizmem.
Atak nie był zbyt mocny, trzymał zaledwie 2-3 godzinki, nim osłabł na tyle, bym mógł wyjść i udać się do domu. I tak przez przez większość czasu starałem się być obecnym i uśmiechniętym, ale chyba nie udawało mi się to za specjalnie.
Jak się okazało, znajomi troszkę się obawiali (to wersja delikatna), ale w końcu stwierdzili, że gdyby było naprawdę źle, poprosiłbym o coś więcej, niż wyrozumiałość. Dlatego też radzę (sam sobie, jak i innym wokół) nie eksperymentować poza domem zbyt mocno, a gdy czujemy podrażnienie – odmawiajmy wszystkiemu, co może nam zaszkodzić, odmawiajmy w ogóle wszystkiemu, poza wodą… i wracajmy do domu, gdy jest jeszcze na to czas.