Rzadko korzystam z komunikacji miejskiej, ale tak już mam – wolę samochód lub rzadziej – spacer, gdy nie jest za daleko. Dziś jednak znów skorzystałem – tym razem z autobusu. I było jak w Dniu Świra.
Jeśli chodzi o komunikację, ‚Dzień Świra’ kojarzymy głównie ze sceny w pociągu. Pamiętacie jednak scenę z autobusu? Bo przy oknie, bo przy przejściu, bo przodem, bo z tyłu… Dziś przeżyłem coś podobnego.
Usiadłem z przodu autobusu, tyłem do kierunku jazdy, ze słuchawkami w uszach. Widok wspaniały. Co przystanek Ci sami ludzie przesiadali się z miejsca na miejsce. A to na prawo, a to na lewo, a to bliżej okna, a to dalej. Większość chciała przodem, więc kto mógł, zmieniał pozycję…
I wiecie co? To nie paranoja, to życie. A Panią, która miło się do mnie uśmiechała pozdrawiam – była to jedyna radosna osoba w tym pojeździe – oczywiście nie licząc mnie.