Zdarzyło mi się wczoraj tam trafić. Nie, żebym przepadał za koszykówką i takimi imprezami, ale ktoś poprosił mnie o pomoc, zerwał w nocy z łóżka (poza domem byłem około 8.00), dał jakąś plakietkę (różową) i zawiózł do Katowic. Cóż, ludziom w potrzebie się nie odmawia, tym bardziej, że podobno zbyt wiele ode mnie nie chciał.
Jako, że byłem na miejscu na długo przed kibicami, fanami czy nawet vipami, mogłem oglądać próby Ewy Farny (grała łącznie 22 minuty w czasie imprezy, na próbie brzmiała fajnie, w czasie jej występu nie miałem czasu słuchać), byłem świadkiem prób oświetlenia, czy też innych zabaw.
Dla mnie atrakcją były różowe krowy Tauron, które – jak się okazuje – wcale nie są krowami. To byki i to w dodatku w kolorze ‚magenta’. Spotkałem jedną z nich i mówiła normalnym, męskim głosem. Cóż, mojej siostrze kiedyś by się bardzo podobało.
Z ciekawych rzeczy, które udało mi się także zobaczyć był konkurs wsadów, w którym dwóch amerykańsko-brzmiących koszykarzy nie potrafiło wykonać powierzonego zadania. Dziwne, że kilka chwil wcześniej polski amator (nazwisko wygooglacie, bo ja nie mam do nich pamięci) porywał publiczność swoimi popisami. Po końkursie zrobił jeszcze efektowny wsad przeskakując samochód, co też było całkiem fajne (nawet, jeśli zgapione z NBA).
Końcówkę imprezy opuściłem, mój transport zbierał się do domu, ale ogólne wrażenia całkiem przyjemne. Spodek w dużym stopniu zapełniony, kibice przychodzący całymi rodzinami, atmosfera spokojnego pikniku – coś warte polecenia. Jak się okazało, całkiem fajna propozycja spędzenia soboty.