Dobry makaron jest na wagę złota. Zły – potrafi nam zawalić najlepszą pastę. Co z tego, że przygotujemy aksamitny sos o wyrazistym smaku, skoro wszystko zniszczy nam makaron? Jakiś czas temu kupiłem coś takiego, na szczęście spróbowałem sam i gościom podałem coś lepszego. Stąd ten wpis.
Oczywiście, jak młody człowiek na tzw. dorobku, nie mogę sobie pozwolić na te najwspanialsze i najdroższe makarony, ale uważam, że dołożenie 2 zł do paczki nie jest wydatkiem, na który nie stać większości z nas. Oczywiście smak tych droższych także poznałem i uważam, że w większości przypadków są warte swojej ceny, ale nie robię pasty raz na miesiąc, a praktycznie codziennie, więc ograniczam się do tzw. średniej półki.
Moimi faworytami są makarony od Agnesi i Arrighi. Porządne, włoskie makarony, w cenie 4-6 zł za paczkę. Gwarantują nam, że nie spapramy sobie obiadu, a goście nie powiedzą ‚kurcze, niby ładnie podane, ładnie pachnące dania, a jednak trudno zjadliwe’. Oczywiście można pozwolić sobie na np. De Cecco, ale tutaj koszt jest zdecydowanie wyższy (jego smak jest także charakterystyczny, opakowanie również).
Lubię jeszcze Bianconi tagliatelle tricolore, który kilka razy stosowałem do pasty ze szpinakiem i za każdym razem mi wychodził. Za to pod żadnym pozorem nie kupujcie tagliatelle Monte Regale. Niestety to ten wspomniany wyżej. No, chyba że macie inne kubki smakowe i wam podchodzi.
Z budżetowych czasem zdarza mi się jeść Primo Gusto. Może nie najwyższych lotów, ale jest to dość rozsądny wybór w niskiej cenie. Co prawda do Agnesi/Arrighi nie ma podejścia, ale cóż, czasem się zdarza. Jest ok, póki nie mamy bezpośredniego porównania, np. przy okazji sałatki z mini makaronem.