Tak mógłby nazywać się program, którego fragment widziałem. Ale tak to jest, jak człowiek wstaje o 7.00 i rozmyśla. Dla osób, które znają mnie lepiej – szok. Dla mnie samego też, zrzućmy to na powrót tramwajów pod moim oknem.
Ostatnio częściej o tej porze zasypiałem, a przez to zdarzyło mi się częściej zerkać w telewizor. Przeskakując po kanałach (zainteresowany głównie tymi z grupy Discovery) trafiłem na TVN Style, a tam na Martynę Wojciechowską zwiedzającą kolejny zakątek świata.
Razem z ekipą Martyna wybrała się tym razem w miejsce, w którym to Kobiety są najważniejszym elementem społeczności. Pokazuje wioskę w Nepalu, w której tradycją jest posiadanie wielu mężów. Coś w rodzaju odwróconej reguły z bliskiego wschodu – taki jakby męski harem.
‚Dawniej miały nawet siedmiu, a ja mam tylko trzech’ – mówi jedna z nich, wyjaśniając, że kilku mężów to dobra sprawa. ‚Jak jeden wyjedzie to drugi zajmie się dziećmi, a trzeci popracuje w polu.’ Jest to oczywiście spowodowane specyficznymi warunkami, gdyż w tamtym rejonie rodzą się głównie mężczyźni.
Tak czy tak, te Kobiety to mają dobrze. Jest ich mało, więc wielu się o nie stara i wielu jest nagradzanych za swoje starania. Choć z drugiej strony to tam się cieszą, a w Polsce Kobieta ma problem wytrzymać z jednym mężczyzną, a co dopiero z trzema czy siedmioma. Poza tym już widzę tych zazdrośników…