Nie przepadam. Wcześniej miałem podejście obojętne, ale po dzisiejszym poranku – już nie. Zdecydowanie Voice of Poland działa mi na nerwy. Polsatowskiego ‚Must be the music’ też nie lubię, ‚Mam Talent’ jakoś przemknął mi w tym sezonie bokiem.
Czasem zdarza mi się coś zobaczyć. Przy dzisiejszym śniadaniu (ok. 13.00) zdarzyło mi się popatrzeć na Voice of Poland. To nie był dobry pomysł. Choć może nie – bo tego właśnie można było się spodziewać.
Gość śpiewa Gadowskiego. Gościowi nie idzie, a przynajmniej mnie to nie bierze. Co prawda Piasek miał minę zbitego psa, słuchając wykonawcę, ale to nieważne. Zarówno on, jak i Kayah pieją nad jego głosem i możliwościami.
Potem fragmencik o ‚życiu z Nergalem’. Nergal zabrał dzieciaki na koncert Illusion – miło, nawet bardzo miło. On wyraźnie zadowolony, dzieciaki nie wiedzą, czy wytrzymają muzykę. Przykro.
Przez chwilę program się broni. Kasia (L. usłyszałem: Nosowska, co pewnie zwróciło moją uwagę) gra i śpiewa swoją wersję ‚Kiedyś Cię znajdę’. Nie idealnie, ale całkiem przyjemnie. Oczywiście prowadzący (‚Milionerzy’) rzuca coś o hymnie komorników. Jemu polecam inny hymn, z piosenki Lombardu.
Moją krótką przygodę z programem nie zakończyła kolejna wkurzająca wstawka dźwiękowa z nazwą programu. Nawet nie prowadzący, którzy zdecydowanie mi się nie podobali, czy też marna oprawa. Gwoździem do trumny był gość, który zaczął śpiewać ‚It’s my life’ by Bon Jovi. Przez megafon brzmiał dużo lepiej, niż bez niego.
Wnioski? Nie jestem targetem takiego programu. Kiedyś oglądałem Idola (lata temu), potem Mam Talent (jak z połowa społeczeństwa), ale dziś nie byłbym w stanie się zmusić do kolejnego programu.
Tak naprawdę na ‚Mam Talent’ zerkałem ostatnio tylko dla Chylińskiej i Wojewódzkiego, ale tego drugiego już nie ma. Polsatowskie show jak zwykle słabsze od TVNowskiego, więc odpuszczone po jednym odcinku. Produkty TVP są na dnie. Zdecydowanie wolę poczytać książkę lub pograć.