Pięć dni minęło od ostatniego tekstu, to źle. Ale cóż, od paru dni robię wszystko, poza pisaniem, a przynajmniej – pisaniem na bloga. Zdążyłem zrobić mnóstwo innych rzeczy i żyję. Podobno, choć co to za życie.
Nieobecność mógłbym zrzucić na to, czy owo. Nie chcę jednak tego robić. Powiedzmy, że to kryzys. Powiedzmy, że wieku jeszcze-młodego. Znów wiele się zmienia, a ja jestem jakby obok tego, choć temat mocno mnie dotyczy.
Teraz czekam. Na wiadomość, informację, wezwanie. Nie lubię tego. Czasem zajmę się czymś, czas mija szybciej, ale gdy nie ma się wyraźnego celu jest dziwnie. Poza tym choroba ciągle jest w męczącej fazie, więc dość dużo siedzę w domu.
Miałem gdzieś wyjechać, z nie wyjechałem. Zamierzam w niedługim czasie to zmienić i nadrobić stracony czas. Nie chcę jednak zapeszać, bo to już mi się zdarzyło. Tak wiec ćwiczę cierpliwość.
A do pisania wkrótce wrócę, nosi mnie, ale powiedzmy, że nie miałem do tego przez chwilę głowy.