Ciepły letni poranek. Słońce przez otwarte okna wdzierało się i rozświetlało cały pokój. On leżał, myśląc o tym co przyniesie weekend. Ona przecież przyjeżdżała, chciał ją zobaczyć, tęsknił.
Południe, ktoś coś przyniósł, długo oczekiwana przesyłka, olbrzymia radość, przecież On tak uwielbia dostawać listy. Szczęśliwy chwycił telefon, wybrał numer, usłyszał jej głos.
– Nie zobaczymy się… Wybacz, wróciłam do X. Nie gniewasz się?
– Na Ciebie? Wiesz, że nie umiałbym. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.
Stwierdził, że zawsze mogą iść na kawę, gdy będzie miała czas, rozłączył się.
Jego głos nie łamał się, nie było w nim żalu. Cios odczuł dopiero późnym wieczorem.
Nie, nie walczył o nią, to nie w jego stylu. Nie spotkał jej więcej. Usłyszał tylko, że nigdy nie kochał.