Już dawno minęła północ. Na bezchmurnym niebie księżyc, który zagląda na scenę niedokładnie przysłoniętą zasłonami.
W fotelu siedzi mężczyzna, sączy delikatnie wino. Jest spokojny, odprężony, pierwszy raz od dawna. Pielęgnuje to uczucie.
Gdzieś tam jest drugi kieliszek, w mieszkaniu można wyczuć zapach Kobiety. Mężczyzna chłonie to wszystko.
Spokojnie patrzy na nią. Uwielbia ją, zresztą kto nie uwielbia spokojnie śpiącej Kobiety? Podchodzi, delikatnie gładzi włosy, poprawia koc.
Nie ma znaczenia to, co się wydarzyło. Nie myśli o tym, dziękuje za jej zaufanie.
Gdy nadejdzie świt ich już nie będzie. Pozostanie zapach, który jednak razem z dniem rozmyje się. A potem wróci księżyc, jedyny niemy świadek.