Bzdura. Znam człowieka, który twierdzi zupełnie inaczej. No, ale on ma kilka kobiet, które musi uszczęśliwiać. Rano jedna, wieczorem druga. W weekend inna, w tygodniu inna. Żadna nie wie o innych, każda jest jego szczęściem/słoneczkiem, czy jak to nazywać. Podobno jest szczęśliwy, w końcu korzysta z życia. Też bzdura.
Dla każdego liczy się coś innego. Dla jednego seks, dla innych pieniądze, dla jeszcze innych – zrozumienie i przyjaźnie. Mi chyba najbliżej tego ostatniego.
Owszem, mam kilka znajomych, niekoniecznie wszystkie wiedzą o wszystkich, ale jakie to ma znaczenie? Przecież nigdy nie znamy wszystkich znajomych swoich znajomych. Lubię wyjść na spacer, na kawę czy gdzieś indziej (kino też powoli za mną zaczyna chodzić). To wszystko (no one believe? who cares?).
Czasem ktoś się obrazi, czasem ktoś dorobi swoją teorię do tego. Cóż poradzić. Nie mam ani roboty górnika, ani tego ‚prawie górnika’. Nie spotykam się z kobietami dla seksu. Może byłoby to ciekawe, ale chyba tylko przez chwilę.
W ogóle dochodzę teraz do wniosku, że tzw. sprawy sercowe odłożyłem gdzieś na półkę, ale nie pamiętam do którego pudełka. Może to i lepiej, skupiam się na pracy. Pracoholizm mam nadzieję to nie jest, ale przynajmniej moja wydajność wzrosła. I staram się budować motywację.